Biznesradar bez reklam? Sprawdź BR Plus

A może to nie jest szczyt cyklu giełdowego, lecz... jego dołek?

Udostępnij

Na światowych rynkach akcji obserwujemy rzadko spotykany paradoks. Z jednej strony pobyt amerykańskiego ^SP500 (USA) w pobliżu rekordów hossy trwającej od siedmiu lat każe przyjąć założenie, że owa hossa się starzeje, co w domyśle oznacza czynnik ryzyka. Z drugiej - jeśli spojrzymy na wszystkie globalne rynki, to wnioski są zgoła odmienne. Świadczą o tym prowadzone przez nas statystyki. Mimo, że ostatnie kilka miesięcy stało pod znakiem ocieplenia koniunktury na giełdach, to zaskakujący może fakt, że tylko 4% wszystkich globalnych rynków (rozwiniętych i wschodzących) kończy kwiecień na poziomach wyższych, niż przed rokiem. Historycznie taka sytuacja oznaczała, że cykl koniunkturalny na giełdach jest nie w fazie dojrzałej, lecz... w pobliżu dołka. Poprzednio tak niski lub niższy odsetek indeksów notowanych niżej niż rok wcześniej odnotowaliśmy we wrześniu 2011 r., wrześniu 2008 r. oraz kwietniu 2001 r. W każdym przypadku cykl spadkowy był już mocno zaawansowany (choć nie zawsze jeszcze definitywnie zakończony).

Ciekawe jest to, że te statystyki okazują się spójne z tym, co w połowie kwietnia pisaliśmy na temat nastrojów zarządzających funduszami na świecie. Chęć menedżerów do przeważania akcji na przestrzeni miesięcy malała równie szybko, jak opisywany wskaźnik. Teraz tak jak on jest relatywnie mała. To tylko potwierdza wnioski.

Nawet jeśli podejrzliwie podejdziemy do statystyk opartych na rocznych (12-miesięcznych) zmianach indeksów, to wydłużenie horyzontu nie zmienia zasadniczo konkluzji. Przykładowo tylko 28% rynków notowanych jest wyżej, niż pięć lat temu. Niższe odczyty tego wskaźnika odnotowaliśmy wyłącznie w 2012 roku (po pamiętnym krachu w 2011 r.) oraz w latach 2002-2003 (przed narodzinami kilkuletniej silnej hossy).

Być może te wyliczenia pokazują, że rynki akcji na świecie wcale jednak nie są w zaawansowanej fazie hossy. Wręcz przeciwnie, wykresy wyglądają raczej tak, jakbyśmy mieli do czynienia z cyklicznymi dołkami koniunktury (oczywiście mowa tu o wielomiesięcznych cyklach - na krótką metę po ostatnich zwyżkach nie da się wykluczyć korekty).