Biznesradar bez reklam? Sprawdź BR Plus

Wartość firmy czasami bywa bezwartościowa

Udostępnij

 

Jednym z najbardziej popularnych mechanizmów w wyniku których powstaje wartość firmy jest kupno aktywów powyżej ich wartości godziwej (dla uproszczenia przyjmijmy – wartości księgowej).

Załóżmy, że my jako Biznesradar znaleźliśmy fajną działalność, dogadaliśmy się z udziałowcami na warunki i przejmujemy ich biznes. Przyjmijmy, że ma on aktywa o wartości 2 mln zł i zobowiązania o wartości 1 mln zł, a ustalona cena to 2 mln zł. Po transakcji musimy to jakoś zapisać w księgach, więc nasz księgowy, w dużym uproszczeniu, zrobi to tak:

  • aktywa przejmowanej firmy (2 mln zł) powiększą nasze aktywa w odpowiednich pozycjach: środki trwałe, wartości niematerialne i prawne, należności, materiały, zapasy itd.
  • analogicznie będzie ze zobowiązaniami (1 mln zł), które powiększą nasze zobowiązania
  • natomiast ten 1 mln zł nadwyżki zaksięguje właśnie w pozycji „wartość firmy” w aktywach

Ten mechanizm, jakkolwiek zgodny z logiką i zasadami rachunkowości, może ale nie musi mieć nic wspólnego z życiem. To, że chcemy zapłacić więcej niż wykazywana wartość księgowa ma o tyle sens, że poza wartością odtworzeniową kupujemy również pewne ulotne wartości o niematerialnym charakterze: skracamy czas potrzebny na budowę takiego biznesu jak przejmowany, nie musimy rekrutować ludzi, kupujemy gotowy udział w rynku, kontrakty z klientami, dostawcami itd. Pytanie tylko ile to jest warte i czy potrafimy zrobić z tego użytek. Czasami zdarza się tak, że przy transakcji mamy konkretny pomysł na przejmowane aktywa, a po jakimś czasie okazuje się, że był to pomysł chybiony. Fajnie wyglądając na papierze pomysł na dosprzedaż produktów (czyli crosseling albo upselling - czyli fundament przy nabywaniu firm prowadzących komplementarną działalność) jednak nie działa. Powodów może być wiele: z przejmowanego biznesu odchodzą kluczowi pracownicy, klienci odchodzą do konkurencji, nasi klienci nie chcą przejmowanych produktów i usług, nasi sprzedawcy nie potrafią ich zaoferować, zmieniły się realia rynkowe (nowa konkurencja, regulacje itp.). Powodów może być mnóstwo, ale nie one są ważne. Zasadniczo chodzi o to, że nie udaje nam się zrealizować pierwotnych założeń. A to one stały za tym, że w naszym bilansie powstała „wartość firmy”.

Jako że najlepiej operować na konkretach podam przykład z własnego życia. W przeszłości byłem prezesem zarządu spółki Analizy Online, która przejmowała spółkę FIN24.pl. Podmiot ów stworzył infrastrukturę informatyczną, którą powinni być zainteresowani dystrybutorzy a także TFI, chcące oferować własne produkty przez internet. Ponieważ obie grupy docelowe należały do naszych klientów uznaliśmy, że może to być ciekawy kierunek pozwalający rozwinąć biznes w nieco inną stronę niż dotychczasowa. Ostatecznie jednak nasze założenia o wydobyciu wartości w wyniku oferowania komplementarnego produktu nie sprawdziły się. Szczęśliwie nie zapłaciliśmy za ten podmiot zbyt wiele i po jakimś czasie udało się tę działalność za sensowne pieniądze sprzedać innemu pomiotowi. Ale gdybyśmy przepłacili generując istotną pozycję „wartość firmy” okazałoby się, że z czasem ta część aktywów nie ma wartości większej niż księgowa.

A zatem nie chodzi o to, żeby z góry zakładać, że wartość firmy to tzw. „wałek”. Jednak zasadniczo większość przejęć nie tworzy wartości dla akcjonariuszy w stopniu pokrywającym się z pierwotnymi planami. Więc paradoksalnie, ze statystycznego punktu widzenia, bezpieczniej zakładać, że znajdująca się w aktywach pozycja wartość firmy może być warta zero. Ale są też oczywiście przykłady przeciwne, w których udaje się zrobić nawet więcej niż wynikałoby z utworzonej wartości firmy.