Pierwszy tydzień nowego roku zaczął się od dynamicznej przeceny akcji na wielu rynkach, których wyzwolicielem stały się spadki cen akcji na giełdzie chińskiej. W efekcie, w trakcie każdej sesji rynki rozwinięte spoglądały w stronę Szanghaju i reagowały adekwatnie do zachowania tamtejszej giełdy. W ramach tego schematu od rana oczekiwane były wzrosty na rynkach europejskich i amerykańskich, które dobrze przyjęły odbicie w Chinach, mimo zawieszenia systemu ochraniającego tamtejszą giełdę przed przeceną. Warszawa odpowiedziała na impuls zwyżką razem z indeksami europejskimi, ale szybko okazało się, iż popyt operuje w kontekście niskiego obrotu i jeszcze przed południem WIG20 znalazł się poniżej wczorajszego dołka. W tej fazie sesji jasne stało się, iż WIG20 ma coraz mniejsze szanse na rozegrania wsparcia na grudniowym dołku, a popyt na walkę o uformowanie formacji podwójnego dna. Nowe minima trendu nie wywołały specjalnego ożywienia podaży, o czym świadczy ledwie 585 milionów złotych obrotu w WIG20, ale pogorszyły obraz techniczny rynku, który znów musi szukać nowego wsparcia. W perspektywie tygodniowej WIG20 stracił 7,2 procent, co samo w sobie daje jeden z najgorszych tygodni indeksu blue chipów w bliskiej historii i faktycznie łamie korektę zainicjowaną przez rynek w połowie grudnia. Jeśli gdzieś można szukać zaprzeczenia pesymizmowi płynącemu z wykresów, to fakcie czytelnej analogii obecnej przeceny do spadków z końcówki sierpnia, które wywołanie była zamieszaniem na giełdach chińskich, ale nie przełożyły się na trwałe trendy spadkowe w otoczeniu. Niestety, słabość rynku chińskiego zniechęca kapitał do rynków wschodzących, co w Polsce miesza się z powracającym tematem ryzyka politycznego i faktycznie sprzyja kontynuacji kilkumiesięcznego trendu spadkowego na wykresie WIG20.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA