Wydawać by się mogło, że po weekendowym ataku sił zachodniej koalicji na cele w Syrii dzisiaj zobaczymy pewną rynkową reakcję. Ta okazała się jednak wyjątkowo niewielka i towarzyszyła jej zaskakująco niewielka aktywność inwestorów. Wydaje się, że temat eskalacji konfliktu wokół Syrii został na jakiś czas zamknięty i rynek czeka już na kolejne impulsy.
W połowie minionego tygodnia inwestorzy na świecie zaniepokoili się wizją starcia USA z Rosją przy napiętej sytuacji w Syrii. Zapalnikiem miały zostać wystrzały rakiet na cele w bliskowschodnim kraju i do nich rzeczywiście doszło w piątek późnym wieczorem. W uderzeniu uczestniczyli Amerykanie, Francuzi oraz Brytyjczycy, którzy skoncentrowali się infrastrukturze wojskowej związanej z bronią chemiczną. Operacja nie spotkała się jednak z kontruderzeniem Rosji, której reakcja ograniczyła się do słownych deklaracji. Z kolei koalicja zachodnia więcej ataków raczej przeprowadzać nie będzie. Tym samym weekendowe bomby wydają się na jakiś czas zamykać temat syryjski, który wraca do znanej od dawna formy wojny domowej. Okazało się to ulgą dla inwestorów, co głównie widać było po spadku cen ropy naftowej. W przypadku akcji ciężko jednak było o wyraźnie pozytywną reakcję, choćby z tego względu, że w minionym tygodniu nie zanotowaliśmy spadków, które dzisiaj można by odrabiać.
W przypadku krajowego parkietu pojawiły się dodatkowe czynniki w postaci nowych zapowiedzi partii rządzącej związanych z wydatkami socjalnymi czy chęcią obniżenia podatku CIT dla najmniejszych przedsiębiorstw. Hasła były nośne, ale z punktu widzenia spółek giełdowych niewiele znaczące. Podobnie wyglądała sytuacja z ruchem agencji S&P, która w piątek po sesji podwyższyła prognozę ratingu dla Polski ze „stabilnej” do „pozytywnej”. Była to ważniejsza wiadomość dla rynku walutowego, choć lekko neutralizowana przez zapowiedź wyższych wydatków budżetowych. Ogólnie jednak wszystkie te wiadomości należało odczytywać przynamniej lekko pozytywnie. Mimo tego wzrosty głównego indeksu okazały się krótkotrwałe i śladowe. Nie pomogły nawet lepsze dane z USA, gdzie sprzedaż detaliczna zwiększyła się o 0,6% i przełamała negatywną passę z ostatnich trzech miesięcy. Indeks WIG20 ostatecznie spadł o 0,44% i zamknął się na psychologicznym poziomie 2300 pkt. Brak głębszej zniżki przy bardzo skromnych obrotach, które na całym rynku nie przekroczyły nawet 500 mln zł, odczytywać należy neutralnie. Inwestorzy dysponujący większym kapitałem po prostu dzisiaj się nie pojawili, gdyż nowe informacje z weekendu nie okazały się dla nich na tak istotne, by zmusić ich do działania.
Łukasz Bugaj