W trakcie czwartkowego święta w Warszawie przez globalne rynki przetoczyła się burza związana z wprowadzeniem ceł na stal i aluminium przez amerykańskiego prezydenta. Szybka odpowiedź Kanady i oczekiwana odpowiedź Europy przełożyły się na spadki cen akcji na Wall Street i Europie. Wzrost awersji do ryzyka uzupełniły sygnały, iż Włochy będą miały jednak eurosceptyczny rząd, a Hiszpanię czeka wymiana premiera. Pozytywnym elementem były poziomy światowych indeksów, które - dzięki środowym zwyżkom - na czwartkowych zamknięciach znalazły się w rejonach kosmetycznie różnych od obserwowanych, gdy GPW szykowała się do świątecznej przerwy. W efekcie wynik dwóch dni handlu na świecie był w sumie neutralny, a poranne sygnały redukowania wczorajszych spadków przez świat budową skromną, ale czytelną presję wzrostową wokół rynku warszawskiego. Niestety w pierwszej fazie sesji dały znać o sobie lokalne słabości i WIG20 znalazł się poniżej środowego dołka i psychologicznej bariery 2150 pkt. Kontra okazała się jednak łatwa do wykonania dzięki presji wzrostowej z otoczenia. Optymizm rynków bazowych został wzmocniony danymi z amerykańskiego rynku pracy, gdzie solidarny wzrost liczby etatów i płac połączył się ze spadkiem bezrobocia do poziomu najniższego od 2000 roku. W końcówce popyt radził sobie już na tyle dobrze, iż na ostatniej prostej gra toczyła się o zanegowanie negatywnego obrazu tygodnia, w którym najważniejszym elementem był spadek WIG20 pod poziom 2192 pkt. i faktyczne wyjście wykresu średniej dołem z konsolidacyjnego zawieszenia w strefie 2343-2192 pkt. Na zanegowanie sygnału sprzedaży brakło czasu, ale zamknięcie dnia na 2190 pkt. i zwyżka WIG20 o 1,5 procent wskazują, iż podaż nie posiliła się sygnałem sprzedaży i zbudowaniem potencjału spadku, który w najważniejszych układach kazał spoglądać poniżej psychologicznej bariery 2000 pkt. W efekcie, w nowy tydzień rynek wchodzi ze znanymi z poprzednich tygodni nadziejami na wzrost mocniej korygujący spadek WIG20 z rejonu 2650 pkt. w rejon 2200 pkt., ale też z obawami, iż z rynków bazowych mogą napłynąć mocne impulsy spadkowe, które są silniejsze od naturalnej i potrzebnej korekty po kilkunastoprocentowym spadku indeksu w ledwie kilka tygodni.
Adam Stańczak
DM BOŚ SA